Zasha Colah z Biennale w Berlinie: „To, co dzieje się teraz w Niemczech, to autocenzura”

Słyszysz, że Biennale będzie bardzo polityczne, a usłyszenie czegoś takiego jest w rzeczywistości dość przygnębiające. Polityka, jak myślisz, powinna trzymać się z dala od sztuki w dzisiejszych czasach, ponieważ to właśnie moralna polityzacja estetyki doprowadziła do obecnego stanu strachu, gównoburz, anulowania i potępienia w ciągu ostatnich kilku lat.
Doprowadziło to do tego, że nowy minister stanu ds. kultury, Wolfram Weimer , i najsłynniejszy berliński kurator muzealny, Klaus Biesenbach, teraz chełpliwie piszą przeciwko poprawności politycznej, aby ponownie uwolnić wolność artystyczną. Ale cała ta polityka jest tak przygnębiająca, ponieważ sztuka polityczna jest nie tylko zazwyczaj dość zła, ale przede wszystkim nigdy niczego nie osiąga. Czy to powinno być właśnie to, co zmienia się w Berlinie?
Tydzień przed rozpoczęciem Biennale w Berlinie kuratorka Zasha Colah siedzi na słynnym dziedzińcu Kunst-Werke Berlin na Auguststraße. Jest stosunkowo wcześnie rano i podczas naszej rozmowy dziedziniec ożywa. Biennale Sztuki Współczesnej w Berlinie odbywa się od 1998 roku, w ciągle zmieniających się lokalizacjach, ale zawsze tutaj, w KW . Zasha Colah ma rozbrajająco szeroki uśmiech; można jej wybaczyć, że mówi w tak chaotyczny, nieustannie dryfujący sposób. Krąży wokół każdego pytania jak rekin wokół swojej ofiary, ale w końcu, zamiast warknąć, euforycznie zwraca się ku innemu tematowi.
Wiele z tego, co mówi, pozostaje tajemnicą. Słuchanie jej to przyjemność. Od około dwóch tygodni najpiękniejsza część dwuletniej pracy Colah jako kuratorki dzieje się właśnie tutaj. Do Berlina przyjeżdża wielu artystów z całego świata (samych 60 prac), a około 170 dzieł sztuki jest instalowanych w miejscach wystaw. Dyskusje, myśli, plany i fantazje wtapiają się w rzeczywistość przestrzeni i prac. Podczas rozmowy artyści stale przybywają z walizkami i wielkimi uściskami. Oprócz KW, tym razem wykorzystywane są Hamburger Bahnhof , Sophiensaele i dawne więzienie dla kobiet w Berlinie-Moabit.
Zasha Colah urodziła się w 1982 roku i dorastała w Mumbaju w Indiach oraz Lusace, stolicy Zambii . W latach 2014–2017 mieszkała w Berlinie, a od kilku lat mieszka w Turynie. Współpracuje ściśle ze swoją asystentką kuratorką Valentiną Viviani, która pochodzi z Argentyny. „Oba kraje przeszły transformację gospodarczą w 1990 roku i wiele z tego wynika z tamtego okresu” — mówi Colah. Nie wiemy zbyt wiele o jej pomyśle na Biennale. Nie dowiemy się też wiele więcej po rozmowie. Mamy raczej przeczucie. I dowiadujemy się, że kuratorka interesuje się formami wyrażania obywatelskiego nieposłuszeństwa, do których włącza humor.
Zmienność, „kulturowa umiejętność”, jest reprezentowana w tytule wystawy. Biennale koncentruje się na artystach, którzy w Myanmarze i gdzie indziej znaleźli nowe formy protestu poprzez ucisk, mówi. I którzy doskonalili język artystyczny przez dziesięciolecia. „Interesowało mnie, jak ludzie w systemach ucisku wysyłają nowe wiadomości”. Czy Colah ma w swoim programie artystów z NRD, gdzie ta nieautentyczna forma mowy również została dopracowana?
Z entuzjazmem wspomina o grupie artystek z Erfurtu, która działała w NRD w latach 1984–1994 i z grupy marginalnej rozwinęła się w centrum kulturalne w Turyngii. Colah mówi również o polskiej Akademii Ruchu, która stosowała pokojowe metody, aby zakłócić typowy bieg codziennego życia, takie jak celowe potykanie się wśród przechodniów przed ówczesną siedzibą Partii Komunistycznej. Albo o birmańskim malarzu Htein Lin, który podczas sześcioletniego wyroku więzienia w strasznych warunkach malował obrazy na swoich mundurach i prześcieradłach, a następnie przemycał je. „Nie jestem wielką fanką terminu aktywizm i uważam, że cała sztuka jest polityczna, nawet kwiaty” – mówi kurator. Berlin jest ciekawym miastem, ponieważ biennale często odbywają się na peryferiach, a nie w stolicy.
Jednak lokalny świat sztuki jest w bardzo dziwnym stanie tego lata. Od czasu ataku terrorystycznego Hamasu na Izrael politycy domagają się nieograniczonego poczucia państwa, co często stoi w ostrym kontraście z opiniami, oświadczeniami i pragnieniami artystów, którzy czują silne poczucie solidarności z Palestyną. To prowadzi do niezgody, delikatnie mówiąc. Prowadzi do klimatu, którego nikt nie mógł przewidzieć.
Od tego czasu nastąpił drastyczny wzrost przestępstw na tle antysemickim, a wielu Żydów nie czuje się już bezpiecznie. Ponadto międzynarodowi artyści coraz częściej unikają Berlina, ponieważ czują, że nie mogą już otwarcie wyrażać swoich opinii. „To sprawia, że Niemcy stają się prowincjonalne” – powiedział niedawno dyrektor HKW i berliński kurator Bonaventure Soh Bejeng Ndikung dla Berliner Zeitung.
Napiętnowany za cytat wyrwany z kontekstuColah również została teraz znieważona i napiętnowana zarówno przez lewicę, jak i prawicę za wyrwany z kontekstu cytat na Instagramie. W Niemczech nie ma cenzury, twierdziła – i o to ją oskarżono. W wywiadzie, o którym mowa, skarżyła się na panujące posłuszeństwo wyprzedzające. Później powiedziała gazecie Tagesspiegel o statusie wolności słowa i swojej pracy: „Nie będę wymieniać nazwisk, ale klimat publiczny sprawił, że niektórzy artyści wolą nie wystawiać swoich prac w Niemczech. Nie chcą, aby ich życie lub życie ich rodzin było poddawane wnikliwej analizie”.
Dzisiaj dodaje: „Pracowałam pod oficjalną cenzurą w Chinach na Biennale w Yinchuan. Dwa moje teksty, które napisałam na wystawę, zostały anulowane przez państwo. Z powodu obrazu, który traktował o przemocy domowej wobec kobiet. Musiałam przepisać tekst dwa razy. Potem został przyjęty. Ale to, co dzieje się teraz w Niemczech, wydaje się jeszcze bardziej niebezpieczne. Ponieważ to autocenzura”.
Chciałoby się jeszcze długo rozmawiać. Zwłaszcza oczywiście o przyjemniejszych rzeczach, takich jak lis, zwierzę heraldyczne tej 13. edycji Biennale. „Lis”, jak wiemy z niemieckiej grupy rapowej, a także z obecnej reklamy BVG, „lis musi robić to, co lis musi robić”. Ale co właściwie musi robić? Cudownie nabazgrane postacie, które są tu wszędzie, wyglądają jednak tak samo na zainspirowane Jokerem, tą karnawałową postacią, która znalazła swój własny język, która często przekracza granice i od której zawsze oczekiwano wiele pod względem humoru.
Berliner-zeitung